Bł. Angelo Paoli

Życie 

 

Angelo (Anioł) Paoli urodził się 1 września 1642 r. jako pierwsze z sześciorga dzieci w miejscowości Argigliano di Casola w Toskanii. Na chrzcie otrzymał imię Franciszek. Od najmłodszych lat odznaczał się wielką pobożnością, wrażliwością na ubogich oraz umiłowaniem liturgii i życia sakramentalnego. Wartościom tym pozostał wierny przez całe swoje życie.

W 1660 roku wstąpił do Zakonu Karmelitów dawnej obserwancji w Sienie i po siedmiu latach przyjął święcenia kapłańskie. Do 1687 r. posługiwał jako kapłan w różnych miejscach (Florencja, Pistoia, Siena), dając się poznać jako gorliwy kapłan i nauczyciel, a przede wszystkim – jako troskliwy opiekun biednych. Był słabego zdrowia i często musiał się leczyć. W marcu 1687 r., po długiej i pełnej przygód podróży, przybył na polecenie generała zakonu do Rzymu, gdzie pozostał już do końca życia. Miał z sobą jedynie brewiarz, trochę chleba i strój zakonny.

Przez 33 lata pobytu w Wiecznym Mieście troszczył się o materialne i duchowe potrzeby biednych, chorych, opuszczonych, samotnych, więźniów i ich rodziny. Pomimo swej pokory i unikania rozgłosu nawiązał kontakty z wieloma wpływowymi osobistościami kurialnymi, zawsze jednak po to, by lepiej służyć potrzebującym. Zaprzyjaźnił się z papieżem Klemensem XI, który dał mu środki na niektóre dzieła miłosierdzia. Z wdzięczności ustawił w Koloseum pierwsze w historii trzy krzyże, przed którymi jeszcze dzisiaj odprawiana jest Droga Krzyżowa. W ten sposób Anioł wyraził wielkie umiłowanie krzyża jako największego znaku miłości Bożej.

Zmarł 20 stycznia 1720 r. jako powszechnie szanowany ojciec ubogich, a jego pogrzeb – z udziałem kardynałów, biskupów, arystokracji i wielkiej rzeszy zwykłych ludzi – był wspaniałym hołdem złożonym mu w dowód wdzięczności. Beatyfikował go – na polecenie papieża Benedykta XVI – kard. Agostino Vallini w niedzielę Dobrego Pasterza, 25 kwietnia 2010 r. 

 

/Źródło: www.brewiarz.pl /

 

Polecam Wam moich ubogich i chorych

 

List Przeora generalnego

FERNANDA MILLÁNA ROMERALA

do Rodziny Karmelitańskiej

z okazji beatyfikacji

Angelo Paoli

 

19 marca 2010

Uroczystość św. Józefa

 

Wprowadzenie 

 

Karmel, z jego licznymi grupami i gałęziami, jest dzisiaj obecny na wszystkich kontynentach. Obok konwencjonalnych form posługi wiernym (parafie, szkoły, domy rekolekcyjne), wielu karmelitów jest zaangażowanych w różnego rodzaju prace na rzecz pokoju, sprawiedliwości i rozwoju społecznego, na rzez ludzi ubogich i marginalizowanych. Od dawna już w naszym Zakonie działa międzynarodowa komisja „Pokoju, Sprawiedliwości, i Integralności Stworzenia.” Karmel zawsze był świadomy profetycznego wymiaru swojego charyzmatu i tożsamości, który prowadzi nas do odkrywania znaków Bożej obecności w ludziach ubogich i bezbronnych. Ponieważ czasami obecność ta przejawia się jako sub contrario (w opresji, w nieszczęściu, w cierpieniu…), musimy zbliżyć się do niej ze spojrzeniem kontemplacyjnym, oświeconym przez wiarę i przepełnionym dobrocią. Musimy zbliżyć się do niej z łagodnością i zaufaniem tych, którzy mają wiarę mistyka, oraz z zaangażowaniem proroka.

 

Wierzę, że to zaangażowanie na rzecz najbardziej ubogich i potrzebujących członków naszych społeczności zostanie jeszcze bardziej zintensyfikowane przez beatyfikację czcigodnego Angelo Paoli, która będzie miała miejsce 25 kwietnia na Lateranie w Rzymie. Stanie się ona z pewnością powodem wielkiej radości i dumy dla całej Rodziny Karmelitańskiej, która będzie świadkiem wywyższenia do chwały ołtarzy kolejnego już swojego członka.

 

Ostatnio cieszyliśmy się z beatyfikacji i kanonizacji: matki Curcio i matki Scrilli, założycielek dwóch karmelitańskich kongregacji we Włoszech, grupy hiszpańskich męczenników XX wieku, matki Candelari od św. Józefa, założycielki wenezuelskich sióstr karmelitanek i św. Noniusza od Najświętszej Maryi Panny. Każda z tych postaci podkreślała różne aspekty charyzmatu karmelitańskiego przez co dostarczają nam one wskazówek jak powinniśmy przeżywać nasz charyzmat. Są one również przykładami i darami dla Karmelu w naszych czasach.

 

Świadectwo jakie ten karmelita złożył w XVII i w XVIII wieku poprzez prowokowanie nas do myślenia jest bardzo inspirujące. Pomimo wielkiej różnicy czasowej oddzielającej nas od Jego czasów, ciągle ma ono wielkie znaczenie w dzisiejszych czasach. Jak wspominaliśmy to już wielokrotnie przy różnych okazjach, procesy beatyfikacyjne nie powinny stać się dla nas jedynie tylko wspomnieniem wspaniałej przeszłości, pewnego rodzaju aktywności „archeologicznej” (jakbyśmy wykopywali dawno zapomniane skamieniałości), lecz powinny one stać się „żyjącym” znakiem wzywającym nas do czujności, oraz zadającym nam pytania dotyczące teraźniejszości i prowadzącym nas do przyszłości.

 

Oto dlaczego chciałbym zaprosić cały Zakon Karmelitański oraz Karmelitańską Rodzinę w ogólności do przeżycia tej uroczystej beatyfikacji w radości. Chciałbym zaprosić Was do podziękowanie Bogu za to oficjalne rozpoznanie świętości jednego z naszych braci. Pragnę zaprosić Was do studiowania biografii tego świętego i świadectwa, które dla nas zostawił. To właśnie Jemu w sposób szczególny polecam wszystkich tych Karmelitów (zakonników, świeckich, itd.), którzy pracują z ubogimi i starają się ulżyć doli najbardziej potrzebującym. Za wstawiennictwem tego przyszłego błogosławionego niech Bóg błogosławi oraz towarzyszy Wam w tej trudnej i jakże pożytecznej pracy.

 

*****

 

  1. Dostępność brata

Angelo Paoli urodził się 1 września 1642 roku w Argigliano, wiosce wchodzącej w skład samorządu miejskiego w Casol w Lunigiana, w pobliżu Fivizzano. Na chrzcie świętym – niemalże jako znak – otrzymał on imię Franciszek, tak jak powszechnie znany poverello z Asyżu. Podobnie do niego także Paoli kiedyś zakocha się siostrze biedzie. To właśnie jej będzie on z całej duszy służył. Już od wczesnych lat dzieciństwa i młodości był on bardzo pobożnym i oddanym człowiekiem, okazującym skłonności do życia zakonnego. Przyciągnięty pobożnością maryjną Karmelu postanowił on wstąpić do tego Zakonu.

 

Pierwsze lata jego zakonnego życia związane były z różnymi miastami Toskanii w centralnych Włoszech. Był on posyłany do różnych miejscowości, gdzie wykonywał on wielorakie funkcje w swojej Prowincji. Był on mistrzem nowicjatu we Florencji, proboszczem w Corniola, nauczycielem w Montecatini, zakrystianem w Corniola, aż w końcu został on wezwany przez o. Generała do Rzymu, gdzie objął obowiązki mistrza nowicjatu. Zaprzestał pełnienia tej funkcji w 1698 roku, aby całkowicie poświęcić się służbie ubogim. Jest on słusznie nazywany viandante e girovago dell’ubbedienza (pielgrzymem i włóczęga posłuszeństwa).

 

Tutaj właśnie jawi się nam pierwsza cecha jego osobowości, którą pragnę podkreślić. Paoli był człowiekiem posłusznym, otwartym na działanie Boga, zawsze gotowym spełniać polecenia swych przełożonych. W porównaniu z rozbudowaną organizacją współczesnych kongregacji pełniących specyficzne funkcje (edukacja, zdrowie, misje), w porównaniu ze stabilnością zakonów mniszych, w porównaniu ze związkami księdza diecezjalnego z terytorium diecezji, my mendykanci jesteśmy często oskarżani o brak długowzrocznego planu, o dezorganizację oraz improwizację. Należy szczerze przyznać, że często musimy zgodzić się z tego rodzaju oceną. Należy jednak pamiętać, że zakony żebracze mają również swoją duchowość, oraz, że członkowie tych zakonów są bardziej otwarci na zmiany, czyli na te konkretne wezwania, które przynosi życie i które domagają się przenoszenia z miejsca na miejsce. Zakony mendykanckie, z ich duchowością „podróżniczą” zachowały tą elastyczność, oraz zdolność adaptacji z prostotą i zaangażowaniem do potrzeb różnych czasów i miejsc. Czcigodny Paoli przypomina nam dzisiaj o czymś bardzo ważnym, o tym, że nie możemy się zamknąć i zredukować do pewnych tylko form apostolatu, miejsc, czy też konkretnych sytuacji. My mendykanci powinniśmy być otwarci na powiew „Ducha”, który będzie prowadził nas do nowych socjalnych i eklezjalnych rzeczywistości, w których potrzebna jest nasza obecność.

 

Poza tym jego przykład może posłużyć za ostrzeżenie dla wszystkich karmelitów XXI wieku, aby nie zamykać się na urządzaniu sobie życia opartego na przesadnym poszukiwaniu pieniądza czy na braku chęci służenia Kościołowi. Jego przykład stanowi dla nas wyzwanie do odnowienia naszej zakonnej konsekracji.

 

Niech przykład błogosławionego Angelo wpłynie na jakość naszych projektów duszpasterskich. Niech pomoże nam pogłębić nasze powołanie mendykanckie. Niech wzywa nas on do otwartości na innych ludzi oraz hojności.

 

  1. Pobożność do krzyża i miłość do Ukrzyżowanego

 

Misterium męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa jest największą tajemnicą naszej wiary, która może być porównana do osi wokół której obraca się historia naszego zbawienia. Krzyż jest jednocześnie pytaniem i odpowiedzią, ciemnością i światłem, symbolem męki i śmierci a także symbolem życia dla człowieka wierzącego. Misterium krzyża przenika nasze życie w bardzo intensywny i szczególny sposób poprzez tajemnicę ukrzyżowanego: ofiary grzechu w jego różnych formach, ofiary zła, przemocy i niesprawiedliwości. Poprzez wieki Karmel zawsze przejawiał głęboką i serdeczną pobożność do Krzyża. Wystarczy tutaj wspomnieć św. Jana od Krzyża, który przypomina nam w swoim Little Shephard-lover Chrystusa „na krzyżu, na którym rozciąga swoje kochające ramiona” (P 10); św. Teresę od Jezusa, która nieustraszenie „wita krzyż” zapraszając nas do przypatrywania się Ukrzyżowanemu tak, aby wszystko inne „mogło stać się dla nas niczym” (7M 4,8); Jan od św. Samsona i św. Maria Magdalena de Pazzi, którzy uczą nas, że krzyż jest najlepszym punktem obserwacyjnym, z którego można kontemplować niebo; Franciszek de la Cruz, który był karmelitą kastylijskim z przełomu XVI i XVII wieku, oraz pielgrzymem do Jerozolimy, który nosił ciężki drewniany krzyż; św. Teresę od Dzieciątka Jezus i Przenajświętszego Oblicza, która płonęła pragnieniem udania się do krajów misyjnych, aby „zasadzić” tam „wspaniały krzyż” (MS B, IX, 3r); św. Edytę Stein, która była zanurzona w „Nauce Krzyża”; czy też błogosławionego Tytusa Brandsmę, który stojąc na jakiejś brudnej skrzyni wygłosił swoją homilię w Obozie Koncentracyjnym w Amersfoort w Wielki Piątek 1942 roku, nie na długo przed napisaniem w więzieniu w Scheveningen swojego sławnego poematu „Przed obrazem Jezusa w mojej celi”. W swoim poemacie przyznaje on, że „krzyż jest moją nadzieją, a nie smutkiem.” Do tej listy powinniśmy bez wątpliwości dodać Angelo Paoli, który był zakonnikiem zakochanym w Krzyżu Chrystusa.

 

Błogosławiony Angelo Paoli żył pobożnością do Krzyża oraz propagował ją we wszystkim co robił. W czasach swojej młodości, kiedy przebywał wśród pasterzy, rozmawiał z nimi na temat Krzyża oraz zachęcał ich do ustawiania krzyży na szczytach górskich. Później, kiedy był księdzem pracującym w Corniola, głosił potrzebę pogłębienia tej pobożności. Jeden z powszechnie znanych epizodów jego życia powiada, że po przybyciu do Rzymu, ustawił on krzyże w wielu częściach tego miasta, jak na przykład na Monte Testaccio, czy też w Koloseum. Wykorzystując fakt, że nasz klasztor w San Martino ai Monti był położony bardzo blisko Kościoła Santa Croce w Gerusalemme, regularnie odwiedzał on ten kościół, a w drodze powrotnej do swego klasztoru odwiedzał on chorych przebywających w szpitalu w San Giovanni w Lateranie, przynosząc im pożywienie i troszcząc się o ich najbardziej podstawowe potrzeby. W swoich spotkaniach z chorymi prosił on aktorów i muzyków o spontaniczne odgrywanie różnych przedstawień, aby ulżyć ich cierpieniu. Ojciec Angelo umarł całując krzyż, co bardzo często wykorzystywane jest w Ikonografii.

 

Dzisiaj Karmel widzi w tym nowym Błogosławionym wspaniałe źródło inspiracji. Nasze kontemplacyjne powołanie często prowadzi nas na głębokości najbardziej bolesnych i krwawych z ciemnych nocy naszych czasów, gdzie napotykamy obecność Pana Życia. O. Angelo zawsze wiedział jak rozpoznać różne formy biedy, które były ukryte i ignorowane przez ówczesne społeczeństwo. Był on wystarczająco wrażliwy, aby rozpoznać cierpienie młodych kobiet, które nie mając pieniędzy nie mogły wyjść za mąż co skazywało je na życie w rozpaczy i biedzie; aby rozpoznać cierpienia i ból ludzi, którzy opuszczając szpital potrzebowali czasu na rekonwalescencję; aby rozpoznać cierpienia rodzin, których domostwa zostały zniszczone przez wylewy Tybru; aby rozpoznać ból tych, którzy po udanej walce z chorobą cierpieli z powodu samotności, smutku czy też porzucenia. Posiadamy historyczne świadectwa jego troski o tych ludzi. Dlatego też Jego świadectwo pozwala nam słyszeć ciche szepty naszych czasów i zachęca nas, aby odpowiedzieć na nie w solidarności z nowymi formami ubóstwa i marginalizacji powstającymi w naszych społecznościach.

 

W ostatnich kilku dekadach zarówno teologia jak i praktyka szczególnie podkreślały znaczenie jakie ludzie ubodzy mają dla Kościoła. Uważa się nawet, że są oni jednym z „teologicznych locus.” W pierwszym rzędzie pod pojęciem  „ubodzy” rozumie się przede wszystkim ludzi ubogich „ekonomicznie” używając w tego rodzaju klasyfikacji kryteriów socjologicznych i ekonomicznych. Należy tutaj również wspomnieć, że teologie wyzwolenia rozszerzyły swoje koncepcje „ludzi ubogich” o różne inne równie bolesne formy ubóstwa (ubóstwo kultury, wrażliwości, szacunku, godności, horyzontów, zdrowia …). Być może w naszych czasach powinniśmy zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo pobłądzenia w drugą stronę, tzn. na niebezpieczeństwo zbytniego „prze-duchowienia” („over spiritualize”) pojęcia ubóstwa. Pomimo pojawiania się rozmaitych form ubóstwa, nie powinniśmy zapomnieć, że to ubóstwo ekonomiczne nadal pozostaje najbardziej przygnębiającą i wstrząsającą formą ubóstwa. Destytucja materialna generuje różne inne formy ubóstwa. Dlatego właśnie ubóstwu ekonomicznemu zawsze towarzyszy cały szereg różnego rodzaju cierpień, braków, nieszczęść, itd.

 

Przykład bł. Angelo skłania nas do poniechania różnych form sentymentalnej pobożności do krzyża, które spontanicznie nie przekładają się na postawę służby, szacunku, miłości i wrażliwości, odpowiedzialnego zaangażowania na rzecz „ukrzyżowanych” mężczyzn i kobiet naszych czasów. Spirytualistyczna i odizolowana (nie wcielona w życie) duchowość, która systematycznie ignoruje cierpienia mężczyzn i kobiet naszych czasów, nie jest duchowością prawdziwie chrześcijańską i nie należy ani do charyzmatu karmelitańskiego ani do karmelitańskiej tradycji.

 

Niech świadectwo tego nowego Błogosławionego przyczyni się do tego, iż staniemy się prawdziwymi czcicielami i przyjaciółmi Chrystusowego Krzyża. Niech uczyni nas ono wrażliwszymi na cierpienia naszych braci i sióstr, oraz bardziej zaangażowanymi w przemienianie naszego świata. Jednym zdaniem, niech uczyni nas ono bardziej ludzkimi i otwartymi na potrzeby naszych braci i sióstr.

 

  1. Ubodzy są braćmi i siostrami Jezusa

 

Jak to już zauważyliśmy powyżej, postawa o. Angelo Paoli charakteryzowała się troską i miłosierdziem, z którymi zajmował się potrzebującymi Jego czasów. Miłosierdzie oraz pomoc okazywana ubogim zawsze były i są najbardziej istotnymi cechami Kościoła od zarania jego dziejów, nawet do tego stopnia, że dawanie jałmużny, miłosierdzie i dawanie siebie ubogim stało się cechą wyróżniającą Chrześcijaństwo.

 

Także w czasach Angelo Paoli, działało w Kościele wiele organizacji, stowarzyszeń i osób, które poświęciły siebie na służbę bezdomnym. O. Angelo wyróżniał się w tej posłudze, której poświęcił się w sposób całkowity. Można tutaj wyszczególnić takie rysy jego służby, które, albo wskazują na coś nowego, albo też są charakterystycznymi znamionami pomocnymi w określeniu specyficznej natury jego życia.

 

Przede wszystkim o. Angelo poświęcił swoje życie ubogim ze szczególną pasją. Pomimo wielu rodzajów aktywności, które przejawiał wewnątrz i na zewnątrz swojego klasztoru – jak o tym wspomnieliśmy powyżej – to jednak tylko pomoc okazywana tym, którzy byli w potrzebie, napełniała go prawdziwym entuzjazmem. Być może u korzeni jego pasji na rzecz ubogich znajdowała się głęboka i odważna duchowość. Paoli był człowiekiem głębokiej i nieustannej modlitwy, zakonnikiem przejawiającym nieustanną i autentyczną pobożność, mistykiem, który poszukiwał ciszy i umartwienia. Nie starał się on zbliżać do ubogich jak to czyni polityk, idealista, albo też filantrop. Dla niego ubodzy nie stawali się metaforą, zagadnieniem do dyskusji czy statystyką. Zbliżał się do nich jako kontemplatyk, który widział w nich Chrystusa, ubogiego, cierpiącego i ukrzyżowanego, któremu starał się służyć z tak wielką pobożnością. Z takiej właśnie postawy zrodziła się wypowiedź, którą powtarzał z taką pokorą: ktokolwiek kocha Boga, musi szukać Go między ubogimi.

 

Duchowa postawa naszego brata przełożyła się na szczęście które nie opuszczało go nawet w najtrudniejszych chwilach życia i którym dzielił się z chorymi i bezdomnymi; niewzruszoną nadzieję pokładaną w Boga; łagodność i troskę, którą dzielił się z chorymi i bezdomnymi tak, aby nie czuli się poniżeni w ich smutnej doli … Oni są – jak to powiedział nasz nowy Błogosławiony – braćmi Jezusa, dlatego też muszą być traktowani „tak jak gdyby byli tą samą osobą jak Jezus.” Ponieważ uwierzył on Bogu, nigdy nie utracił spokoju czy uśmiechu ze swojej twarzy i miał w zwyczaju mówić: Io ho una dispensa dove non manca mai nulla… („mam spiżarnię, w której nigdy niczego nie brakuje”). I tak było w rzeczywistości, Angelo zawsze miał czymś ugościć tych wszystkich, którzy pukali do jego drzwi prosząc o pomoc.

 

Angelo miał wielu przyjaciół pomiędzy najpotężniejszymi ludźmi swego czasu. Powszechnie wiadomo, że ten biedny brat, którego przeor musiał wręcz „zmuszać” do założenia nowego habitu i który był przyjacielem tych najbiedniejszych w Rzymie czasów baroku, miał również dobrych przyjaciół wśród najpotężniejszych ludzi swoich czasów. Niektórzy szlachcice, wysocy dygnitarze, ambasadorowie i kardynałowie nie tylko prosili tego karmelitańskiego zakonnika o radę, ale także pomagali mu w jego dobroczynnej działalności. Chociaż kiedyś wspominał, że jego związek ze szlachcicami i bogaczami był dla niego wielkim krzyżem, wiedział jak traktować każdego człowieka z taką samą godnością i szacunkiem: bez służalczej emocjonalności okazywanej bogatym, czy też bez wyniosłości czy złośliwości okazywanej biednym. Angelo Paoli umiał również odkryć ten rodzaj ubóstwa, który chowa się za ekonomicznym bogactwem.

 

Jego przykład staje się lekcją również dla nas, karmelitów XXI wieku, jak odkrywać różne formy ubóstwa nie tylko w krajach niewłaściwie nazywanych „trzecim światem,” lecz również w zachodnich społecznościach, w których karmelici są tak licznie obecni i w których, pomimo ekonomicznego bogactwa są ukryte inne rodzaje ostrego ubóstwa.

 

Czcigodny Angelo zawsze okazywał tę samą pokorną, trzeźwą, szczerą i przyjacielską postawę zarówno w stosunku do ubogich i nędznych jak również bogatych i potężnych. Bez osądzania zdobył sobie szacunek ludzi bogatych i skłonił ich do wsparcia jego projektów socjalnych. Wzywał ich, aby żyjąc w świecie luksusu i ostentacji tak bardzo różnym od świata nieszczęścia, w którym żyli ubodzy, zdołali się nawrócić i okazać im dobre serce.

 

Angelo Paoli przyjaźnił się również z niektórymi papieżami, w sposób szczególny zaś z Klemensem XI, który był bardzo poruszony jego śmiercią. O jego wielkiej przyjaźni z tym karmelitańskim zakonnikiem może świadczyć fakt, że Ojciec Święty zdecydował się wysłać swojego osobistego lekarza do Angela w czasie jego choroby. Upierał się on również, aby tytuł „ojciec ubogich”, którym nazywano Angela od czasów jego młodości, był wyryty na jego grobie.

 

  1. Integralna Służba ubogim

 

Ostatnia cecha osobowości naszego nowego błogosławionego, która przejawiała się w jego pracy z ubogimi, jest dla nas bardzo ważna ponieważ zachowała swoje znaczenie również i dzisiaj. Już na początku XVIII wieku o. Angelo zrozumiał, że to co robimy dla ubogich powinno mieć charakter integralny a nie powinno być tylko ograniczone do troszczenia się o ich podstawowe potrzeby materialne. Kiedy nasz brat zbliżał się do ludzi biednych, nie tylko przynosił im żywność, ubrania, czy też inne podstawowe artykuły potrzebne im do przetrwania, lecz również oferował im wskazania katechetyczne i coś, co nazwalibyśmy dzisiaj pomocą psychologiczną, mamy tutaj szczególnie na myśli ludzi chorych, którym sprowadzał muzyków, aktorów, starając się w ten sposób przynieść im szczęście i nadzieję.

 

Na tym miejscu warto również wspomnieć o jego działalności cudotwórczej. W czasie jego procesu beatyfikacyjnego dowiedzieliśmy się, że miał tego rodzaju reputację, której jednak nigdy nie szukał i zawsze próbował ukryć. Podobnie jednak jak i przy studiowaniu innych biografii barokowych, musimy być pod tym względem bardzo ostrożni. Bardziej niż koncentrować się nad dowodzeniem historyczności tego lub tamtego szczegółu jego biografii, my karmelici XXI wieku powinniśmy pozwolić, aby jego świadectwo zainspirowało nas do zastanowienia się nad sensem dokonywanych przez niego cudów, którym była pomoc chorym, bandażowanie rannych, uzdrawianie rudnych sytuacji, osuszanie łez, ulżenie biedzie i nieszczęściu, otwieranie okien na nowe horyzonty. My również powinniśmy dokonywać naszych małych cudów z Bożą pomocą.

 

Moglibyśmy podkreślić bardzo wiele różnych aspektów duchowego profilu naszego nowego Błogosławionego. Wspomnimy tutaj tylko surowość jego życia (wystarczy tylko zobaczyć reprodukcję jego celi w San Martino ai Monti); roztropność i rozwagę, którą okazywał w najbardziej trudnych sytuacjach swego życia; jego wysiłki zmierzające do uwzględnienia w formacji karmelitańskiej zagadnień związanych z opieką nad ubogimi (co jest wielkim wyzwaniem dla procesu formacji, o którym wielokrotnie wspomina nasze Ratio Institutionis Vitae Carmelitanae); jego upór i stałość w służbie ubogim, dzięki którym nie poddawał się zniechęceniu i zmęczeniu nawet w obliczu okazywanego mu niezrozumienia i cynizmu; oraz głęboki sens sprawiedliwości, który łączył ze swoją pracą dla ubogich.

 

Mam nadzieję, że Zakon Karmelitański zachowa tę postawę pełnego zaufania Bożej Opatrzności oraz entuzjazm i kreatywność okazywaną w służbie ubogim tego świata. Mam również nadzieję, że nasza „spiżarnia” zawsze będzie napełniona wiarą, nadzieją i miłosierdziem. Niech nasza solidarność oraz współczucie dla wszystkich tych którzy cierpią nigdy się nie zachwieje.

 

  1. Karmelita

 

Angelo żył w całej pełni swoim powołaniem karmelitańskim. To powołanie zostało dobrze przez niego rozpoznane o czym świadczy fakt, że wstąpił on do Zakonu dopiero po długich rozważaniach dotyczących innych form życia konsekrowanego oraz po otrzymaniu tonsury. Jak twierdzą jego biografowie, na wybór Karmelu – Zakonu Maryjnego – mogła mieć wpływ jego pobożność do Najświętszej Maryi Panny, którą przejawiał już od wczesnej młodości. Dowodem tego są jego częste wizyty w pustelniach poświęconych Najświętszej Maryi Panny, gdzie spędzał całe godziny na modlitwie.

 

W późniejszych latach swojego życia pogłębił on jeszcze swoją pobożność do Maryi poprzez szkaplerz. W wolnych chwilach szył szkaplerze, które później stały się „sławne”. Zachowały się zapiski, według których kiedy założył on szpital dla chorych w Rzymie, notariusz i pracownicy, którzy pomogli mu założyć księgi finansowe nie chcieli od niego żadnych pieniędzy, tylko poprosili go o zrobione przez niego szkaplerze.

 

Jak przystało pobożności karmelitańskiej, o. Angelo był bardzo żarliwym miłośnikiem życia wspólnotowego poprzez które wyrażał swoją miłość do Zakonu Karmelitańskiego, jego duchowości i tradycji. Był on zakochanym w karmelitańskim habicie, w którym widział raczej symbol ubóstwa niż wyróżnienia. Pomimo swoich różnorodnych zajęć zawsze był wierny zakonnej obserwancji, posłuszny swoim przełożonym, braterski i życzliwy swoim braciom we wspólnocie. O. Angelo był wzorowym karmelitą, który nie traktował swojego karmelitańskiego powołania jako jakiejś przeszkody czy też brzemienia, lecz bodziec i źródło inspiracji dla jego pracy z ubogimi.

 

*****

 

Jego biografia okazuje się wyjątkowa. Niejednokrotnie wskazywano pewne podobieństwa sylwetki naszego błogosławionego z sylwetką św. Filipa Neri. Ostatnie godziny jego życia były również bardzo poruszające: Angelo umierał otoczony przez braci ze swej wspólnoty, będąc świadomym zbliżającej się śmierci, z prawdziwym duchem wiary i pobożności. Na zewnątrz klasztoru zgromadzili się ludzie biedni i potrzebujący wsparcia, żebracy i chorzy aby pożegnać tego, który był dla nich prawdziwym ojcem na tej ziemi. Ich Brat Miłosierdzia, i Ojciec Ubogich, które były tytułami nadanemu już we wczesnej młodości, umierał.

 

Umierał, lecz w tym mieście męczenników, które chrześcijańscy poeci nazywali purpurata pretioso sanguine, pozostawiał wspaniałe świadectwo. O. Angelo podziwiał męczenników, a teraz właśnie umierał jako jeden z nich, jako męczennik, jako świadek wiary, jako prorok nadziei, jako prawdziwy znak Bożego miłosierdzia dla najmniejszych tego świata.

 

Dzisiaj jego głos rozbrzmiewa z wielką mocą dla nas wszystkich, jak to było w trakcie owej niezapomnianej rozmowy z jego przyjacielem księciem Girolamo Altieri, w czasie której książę poprosił go, aby polecał jego rodzinę Bogu… Umierający Angelo odpowiedział mu z wielką pokorą i z pewnym sensem humoru: „… a ja polecam tobie moich biednych i chorych.” Niech te słowa (które pozwoliliśmy sobie zaadoptować jako tytuł tego listu) będą usłyszane przez wszystkich członków Zakonu Karmelitańskiego i Karmelitańskiej Rodziny: „Polecam Wam moich biednych i chorych.” Jeśli okażemy się wiernymi tym słowom, bez wątpienia jego beatyfikacja stanie się dla nas owocnym czasem refleksji, entuzjazmu i nowej energii w naszej służbie ubogim naszego czasu.

 

Fernando Millán Romeral, O.Carm.

/przeor generalny/

 

/Tłumaczenie: o. Janusz Janowiak O.Carm,

korekta: o. Maciej Guzik O.Carm/

 

/źródło: Biuletyn Informacyjny 1 (Kraków 2010) s. 3-16